Dnia 10/08/2015 na terenie obwodu łowieckiego nr. 291 nadleśnictwo Dębno, koło łowieckie "Łoś-Szczecin" z siedzibą w Sarbinowie odbyła się akcja uwalniania jeleni byków. Jelenie zostały zauważone przez rolników Zbigniewa oraz Henryka Strzeleckich wykonujących prace w polu, Pan Henryk natychmiast poinformowali o tym zdarzeniu Prezessa koła Roberta Borkowskiego. W akcji ratunkowej brali udział koledzy: Robert Borkowski, Krzysztof Gulajew, Leśniczy Andrzej Nawaszczuk i oczywiście rolnicy Henryk oraz Zbigniew Streleccy za co im serdecznie dziękujemy i gratulujemy postawy. W akcji udało się uratować 3 jelenie byki, jeden po przybyciu na miejsce niestety był już martwy, reszta jeleni po chwili doszła do siebie po czym oddaliła się w bezpieczne miejsce. Jeszce raz bardzo serdecznie dziekujemy za wspanialą postawę Panu Henrykowi.

Darz Bór!

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Akcja uwalniania jeleni 10/08/2015

Trwa awantura o nowe Prawo łowieckie: ekolodzy nie zostawiają suchej nitki na projekcie, celebryci podpisują się pod listem protestacyjnym, na 26 maja planowana jest demonstracja przed Sejmem. Kontrowersje wzbudza m.in. sfinansowanie z naszych podatków funduszu odszkodowawczego. Po cichu zaś, na zapleczu, swoje interesy załatwia Polski Związek Łowiecki.

Foto: Thinkstock

Zmianę ustawy wymusza orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z ub. r., zgodnie z którym tworzenie obwodów łowieckich i organizacja polowań na gruntach prywatnych bez zgody ich właściciela narusza prawo własności. Zmian domagają się też rolnicy, wkurzeni rosnącymi szkodami w uprawach. Odszkodowań za straty i odstrzału dzików domagali się uczestnicy rolniczego protestu w lutym, gdy kolumny ciągników blokowały drogi dojazdowe do Warszawy.

Projekt nowelizacji powstał w Ministerstwie Środowiska i trafił do konsultacji. Organizacje ekologiczne zaproponowały poprawki, po czym do pracy wzięła się podkomisja pod wodzą Stanisława Wziątka (SLD), złożona z sześciu myśliwych i jednego posła spoza tego środowiska. Nie tylko wyrzuciła do kosza propozycje ekologów, ale i gruntownie przerobiła projekt rządowy.

Pojedziemy na łów 

Każdy przyjęty przez podkomisję zapis, wywołuje gorący spór.

Ekolodzy chcą, by właściciel lasu czy łąki bez mitręgi biurokratycznej mógł wyłączyć swój grunt z obwodu łowieckiego. Według projektu, może to dotyczyć jedynie nieruchomości zabudowanych, jeśli właściciel dowiedzie przed sądem, że zabijanie zwierząt dla rozrywki kłóci się z jego przekonaniami religijnymi i moralnymi. Już sobie wyobrażamy absurdalne procesy: „Nie akceptuję polowań, bo jestem katolikiem”, „Ależ inni katolicy polują!”.

Krzysztof Zembski, członek PZŁ, polujący od 47 lat, ilustruje sporządzonym naprędce rysunkiem, czego boją się posłowie myśliwi. Oto wieś, w której grunty należą do 20 gospodarzy. Jeśli kilku nie życzy sobie polowań na swoim terenie, obwód łowiecki zostanie poszatkowany, wręcz zniszczony. Wzbogacą się posiadacze setek czy tysięcy hektarów, które będą mogli wydzierżawić.

– W praktyce byłby to powrót do łowiectwa przedwojennego – tłumaczy Krzysztof Zembski. – Koła łowieckie dzierżawiły wtedy od ziemian i rolników obszar dwóch-trzech wiosek.

Zembski obawia się, że spośród blisko 120 tysięcy członków PZŁ pozostanie najwyżej 20 tysięcy, większości bowiem nie będzie stać na dzierżawę gruntów. Wydaje nam się to przesadą, jako że poluje się raczej w lasach niż na polach, a tylko 17 proc. lasów jest w rękach prywatnych. Zresztą myśliwi w pogoni za zwierzyną nieraz zapędzą się na grunty „obdżektorów” (red. osób sceptycznych np. z powodów moralnych), na ogół przecież nieogrodzone.

Drugi postulat strony społecznej, zakaz udziału dzieci w polowaniach, wspierają rzecznik praw dziecka i Komitet Ochrony Praw Dziecka. Według nich, włączanie dzieci w ten krwawy proceder powoduje stępienie ich wrażliwości emocjonalnej i moralnej, zdolności do empatii – za to oswaja z zabijaniem i okrucieństwem. Społecznicy mają galerię zdjęć z pokotu, czyli prezentowania łupów: zadowolone z siebie małe dzieci pozują z bronią w ręku albo z nogą na zwłokach jelenia.

Projekt rządowy wyraźnie zabronił polowań w asyście dzieci, lecz podkomisja wykombinowała coś innego: „zakaz pozyskiwania zwierzyny przy udziale lub w obecności dzieci poniżej 16. roku życia”.

- Pozyskiwanie? To zwrot niezdefiniowany i niedookreślony – mówi Arek Glaas, koordynator koalicji „Niech Żyją!”, zrzeszającej 31 organizacji ekologicznych. W dodatku posłowie nie godzą się na sankcje karne za udział dzieci w „pozyskiwaniu”. Tak zmieniają prawo, żeby nic nie zmienić.

– Powinniśmy wyznaczyć granicę wieku na 10-12 lat – uważa Krzysztof Zembski. – Syn czy córka, chodząc z ojcem na polowania, uczy się etyki i tradycji łowieckiej.

Darz bór!   

Organizacje ekologiczne domagają się zakazu polowań zbiorowych, które niszczą cały ekosystem: myśliwi z naganiaczami idą jak tyraliera przez las, niszcząc wszystko, co żyje, także gatunki chronione.

Zembski się z tym nie zgadza: – Polowania zbiorowe odbywają się od zarania dziejów. Etyczny myśliwy nie strzela wtedy do zwierzyny, której nie może ocenić. Przepisy PZŁ pozwalają strzelać tylko do sztuk słabych, chorych, odbiegających od normy.

Kością niezgody jest dokarmianie zwierzyny przez myśliwych. Do paśników trafiają tony żywności, w tym resztki z hipermarketów, co sprawia, że dzikie zwierzęta tracą zdolność do samodzielnego życia. Dotyczy to zwłaszcza dzików, które w tych warunkach mają 2–3 mioty rocznie. Mnożące się bez opamiętania dziki żerują na polach, co z kolei powoduje szkody w uprawach i wywołuje konflikt z rolnikami. W roku 2014 wypłacono 75 mln zł odszkodowań za straty spowodowane przez zwierzęta łowne.

Ekolodzy walczą o zakaz używania amunicji ołowianej

– Co roku w Polsce trafia do środowiska ponad 600 ton ołowiu z amunicji myśliwskiej – mówi Arek Glaas. – To więcej, niż emitują cały polski przemysł i transport!

Ołowiany pocisk w ciele zwierzęcia rozpryskuje się na kilkaset mikroskopijnych drobin. Dziczyzna trafia do spożycia, ludzie faszerują się toksycznym ołowiem, szczególnie niebezpiecznym dla dzieci i kobiet w ciąży. Polska – obok Malty i Chorwacji – jest jednym z ostatnich krajów UE, które tolerują tego typu amunicję. Podkomisja sejmowa chce odłożyć zakaz jej stosowania do roku 2020.

Kolejny punkt na liście ekologów to zakaz wykorzystywania żywych zwierząt w szkoleniu psów myśliwskich czy używanych do polowania ptaków. Wyobraźmy sobie małego liska w klatce, atakowanego przez sforę psów – jego przerażenie i cierpienie.

– Ustawa o ochronie zwierząt zabrania znęcania się nad nimi! – przypomina Arek Glaas.

I wreszcie postulat odsunięcia polowań o co najmniej 500 m od zabudowań mieszkalnych (dotychczas to minimum wynosiło 100 m). Chodzi o strefę bezpieczeństwa wokół naszych domów, gwarancję, że myśliwy nie zagrozi naszym zwierzętom i nam samym. Statystyki sądowe dowodzą, że wiele osób pada ofiarą przypadkowych postrzeleń.

– Współczesna broń łowiecka ma zasięg do kilku kilometrów – podkreśla Arek Glaas.

Co na to rolnicy

– Dziwne, że posłowie myśliwi pod wodzą Stanisława Wziątka, nie zapraszają nas do debaty – mówi Sławomir Izdebski, szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych.

W nowelizacji najbardziej interesuje go fundusz odszkodowawczy dla rolników: ma on wynosić 100 mln zł, z czego połowę sfinansuje Skarb Państwa, połowę zaś PZŁ. Podatnicy dołożą 50 mln do zabawy stosunkowo niewielkiej grupy, która rozmnaża dziki, żeby do nich strzelać.

– Ze zwierzyny dziko żyjącej korzystają osoby uprawiające elitarne hobby, a pozyskane tusze trafiają głównie do myśliwych lub na rynki zachodnie – mówi Sławomir Izdebski. – A przecież zwierzęta te bytują i żywią się na uprawach rolników!

Marzy mu się, żeby spółki rolników mogły wydzierżawiać obwody łowieckie w drodze przetargu. Żeby zyski z dzierżawy zasilały lokalną społeczność, a nie zarząd PZŁ z urzędującym od 18 lat prezesem Lechem Blochem, który nabył właśnie siedzibę za kilkanaście milionów w prestiżowej lokalizacji, przy Nowym Świecie wWarszawie.

116 tys. myśliwych w Polsce razy 350 zł rocznej składki na PZŁ, to razem ok. 40 mln. Dodając haracz od dzierżawionych obwodów łowieckich, ok. 25 mln zł, otrzymujemy ok. 65 mln, którą to kwotą dysponuje prezes Bloch bez kontroli z zewnątrz.

Długo można opowiadać o wyczynach myśliwskiej braci, np. o polowaniu i imprezowaniu za darmo w zamkniętych prominenckich obwodach nazywanych Ośrodkami Hodowli Zwierzyny. O paskudnym procederze odławiania dzików, np. z Puszczy Kampinoskiej, zamykania ich w klatkach i wypuszczania prosto pod lufy polujących notabli. Aby jednak obraz był pełny, trzeba wspomnieć i o rolnikach, którzy celowo sadzą kukurydzę pod lasem, żeby zarobić na odszkodowaniach…

Myśliwi mają swoją mitologię. Są przekonani, że chronią przyrodę, zabijają etycznie, regulują pogłowie dzikich zwierząt, zastępując zepsuty przez człowieka mechanizm naturalnej selekcji.

Ekolodzy zaś ze zgrozą powtarzają anegdotę o pewnej rozmowie:

– Jak możesz strzelać ze sztucera z lunetą pięknej sarence w głowę?

– Mamy równe szanse. Ona może uciec!

Żródło :  http://www.onet.pl/